Witamy serdecznie

Balbina

Uważam, że jak zawsze racja leży po środku. Fakt, ci, którzy mają firmy w Polsce musieli sobie "radzić w życiu", być twardzi. I mieć wiele samozaparcia, by zrezygnować z prostego życia na zasiłku i zacząć coś od podstaw. Ale tak jak mówi piotruś - gdyby nasza gospodarka wyglądała inaczej (duża przepaść finansowa między zasiłkiem a najniższą średnią krajową), również i praca w Polsce wyglądałaby inaczej. A że jest jak jest i z najniższej średniej krajowej ciężko wyżyć - wyjeżdżają. Panie Hadrianie, nie każdy jest stworzony do prowadzenia własnej działalności gospodarczej Wink

A mając do wyboru pracę w ojczyźnie za 600 zł, albo w UK za dużo, dużo więcej - wybierają wiadomo co. No, chyba że łączy ich jakiś dziwny patriotyzm Wink

cynik9

Argument finansowy nikogo nie dziwi - fala wyjazdów zarobkowych do UK jest jak najbardziej oczekiwana i netto myslę że korzystna. Jeśli nie z innych względów to przynajmniej z uwagi na język i nabranie ogłady. Ale wyjazd na saksy na parę lat, szczególnie gdy celem jest doraźne finansowe podreperowanie się, często okupione kosztem nadmiernego oszczędzania na czynszu czy żywności np. niekoniecznie zasługuje na miano emigracji. Dopiero jak zawodnik w Londynie ustabilizuje się na poziomie brytyjskich kosztów życia, włączając w to zakup domu czy mieszkania, czy ewentualnie założy tam rodzinę, decyzja o nie-powrocie zasługuje na miano emigracji i jej netto efekt dla kraju będzie negatywny.

Bezrobocie i 700zł pensje mogą byc faktem ale wskazywanie na nie jest w dłuższej perspektywie demagogią, ponieważ sytuacja zmienia się i jak w naczyniach połączonych rzeczy się wyrównują. Ale wyrównują sie w obie strony - zawodnik pracujący w Londynie zarabia więcej niż w Złocieńcu ponieważ jest tam dużo więcej wart. Ale nie znajdzie tam hektara ziemi za euro3000 i nie wystawi domu za euro30000, zaś w ciągu 10 lat jego farma gdzieś pod Złocieńcem łatwo zaprecjonuje się 3-4 X, co jest raczej wykluczone w Londynie.
To nie Polacy kupują mieszkania w Londynie - to Brytyjczycy kupują w Warszawie! Każdy kij ma więc dwa końce.

Rzeczą niezwykle negatywną byłaby dopiero sytuacja w której ludzie masowo podjęliby decyzję o pozostaniu POMIMO porównywalnych perspektyw finansowych, a to na gruncie DUŻO MNIEJSZEJ ATRAKCYJNOŚCI DLA ZAMIESZKANIA KRAJU z którego się wywodzą. A o to moim zdaniem bardzo łatwo - im dłużej potrwa obecny bantustan Rydzyka, Leppera, Giertycha czy innych, szansa na masowe powroty będzie szybko maleć.

piotrus

na calym swiecie sa ludzie ktorzy maja swoje firmy,inni pracuja w tych firmach,czy to znaczy ze pracujacy u kogos ida na latwizne?Czy poltora miliona ludzi myslalo,ze nie dadza sobie rady w kraju i wyjechalo?Wiem ze moglem i jeszcze moge miec swoja firme,ale mysle,ze juz nie zaryzykuje,prowadzilem dzialalnosc w kraju trzy lata,bylo ok do chwili,az zaryzykowalem i chcialem doposarzyc warsztat za pomoca pozyczki maly poslizg i w ciagu jednego roku przestalem istniec.Natomiast tej normalnej pracy w malych miasteczkach jest bardzo malo i zazwyczaj jest ciezko do niej sie dostac z zewnatrz bez "znajomosci".W kraju,tak i za granica nic nikt nie daje za darmo,ale szansa na "normalna" prace jest duza.